niedziela, 27 stycznia 2013

Klasa maturalna.

toutesdirectionsbygecko.jpgdirectionsbyxaliaz.jpg
 © DIRECTIONS: xaliaz, gecko-polip, deviantart.com

       Siadając sobie z moim ulubionym jedzeniem przed komputerem, liczę na jakąkolwiek wenę. Nie lubię zaczynać pisać bloga, gdyż właściwie zawsze pisze się to samo, a nigdy nie wiadomo czy blog przetrwa próbę czasu. Tym razem jednak założyłyśmy bloga we dwie. Jedną z zalet takiego pisania na pewno będzie siła motywacyjna drugiej osoby. W końcu gdyby zależało to ode mnie zajęłabym się tym postem za jakiś nieokreślony czas :)
      Powinnam chyba wspomnieć, że ten blog będzie świadkiem sporych zmian w naszych życiach. Nie wiemy jeszcze właściwie skąd przyjdzie nam pisać posty za jakiś czas (i właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy tato dotrzyma słowa i kupi mi na studia laptopa, żebym w ogóle mogła pisać ;p), bo jesteśmy jak większość tegorocznych maturzystek: nie do końca pewne tego co będzie i co chcemy robić w przyszłości. 
       Przyznaję, że właśnie w tym roku, kiedy to najbardziej powinnam skupiać się na swojej przyszłości, nie potrafię tego zrobić. Stałam się tak jakby mniej ambitna. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie, że za kilka miesięcy nie będzie mnie w domu. Tak jakby cały mój organizm za wszelką cenę chciał zatrzymać mnie tutaj, bądź po prostu nie chciał dopuścić myśli o rychłych zmianach. I co najdziwniejsze, nie mnie samej jest mi żal tylko moich rodziców, którzy zostaną sami. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie innej decyzji jak pójście na studia. W naszym miasteczku po prostu się nie zostaje, jest zbyt małe i bez perspektyw. Zresztą model w mojej rodzinie polega na skończeniu studiów, a ja sama choć nie jestem do końca przekonana o ich wartości, postanowiłam nie wyłamywać się z  "modelu".
       A jednak - trochę wbrew temu co napisałam - klasa maturalna nie jest wcale taka straszna. To znaczy sama matura jest stresująca i następna po niej decyzja także, ale mimo wszystko w tym roku bardziej niż kiedykolwiek można się skupić na tym co się lubi. Tak przynajmniej wygląda to z mojej perspektywy, bo ludzie bardziej ambitni często nawet nie mają czasu aby wyjść z domu. Zastanawiam się, jak to wygląda z Waszej perspektywy? Czy macie już upatrzone dla siebie cele i dążycie do nich ciężką pracą czy staracie się nie przywiązywać do decyzji o studiach zbytniej wagi?

◄| Kinga |►

3 komentarze:

  1. Hej! Tutaj zostałaś polecona przez nickelkę i dlatego tutaj jestem :) Fajnie tu, na pewno jeszcze będę zagląda i czytała bo bardzo ciekawie zaczęłyście :) Co prawda swoją maturę miałam już jakiś czas temu ale czeka mnie jeszcze jeden egzamin maturalny więc być może podłapuję się pod kategorię Waszych czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, na studia pójdę "bo co ludzie powiedzą".... Zaczęło się nawet ambitnie. Do liceum szłam z myślą - a zdam sobie rozszerzoną historię i pójdę na prawo. Hahaha... Nigga plz. Pierwsza lekcja z historykiem i zmiana o 180*. Nigdy, Boże, nigdy nie daj żebym miała choć jedną cechę czy pasję wspólną z tym człowiekiem!
    Potem szał turystyka. Oł jea, super! Świat, nowe kultury. A wszystko w teorii. W praktyce schab z kością i 6 plasterków salami w parmezanie w dziale mięsnym marketu ibi.
    Aktualnie jestem na etapie psychologii. Fajne, z perspektywami. Może się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z mojej perspektywy nie wyglądało to tak fajnie. Dużo się człowiek uczył, szczególnie denerwujące było kiedy trzeba było się uczyć z przedmiotów, których potem nie zdawało się matury. Na mojego pecha akurat niektórych nauczycieli miałam nawiedzonych. Dzięki Bogu jestem już na studiach i o dziwo nie mam tam takich sytuacji, jakie czasami miałam do przejścia w liceum.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)