wtorek, 28 maja 2013

Nie ma dowodów na to, że życie to poważna sprawa.

          Chciałam napisać o tym, co mi na sercu leży, ale uznałam, że jeśli się rozpiszę, to będę musiała przez kilkadziesiąt minut znowu się na tym skupić, a chcę tego uniknąć. Czasem wmawianie sobie, że nie ma czym się przejmować, na krótką metę, działa. Przynajmniej u mnie :) Akceptuję nawet tą "krótką metę" :D
          A tak naprawdę to czas porządnie powakacjować! ;) Mam już zaplanowany wyjazd w dniach 10-16 czerwiec. I przyszły weekend chyba też :) Siostra jest cały ten tydzień w domu, więc oddziałujemy na siebie motywująco i wzięłyśmy się do ćwiczeń. Moje nastawienie jest optymistyczne, dlatego też mam nadzieję, że ćwiczenia będą moją codziennością przez całe wakacje, a nawet po nich.
         Ostatnio uświadomiłam sobie, że człowieka nie sposób poznać dogłębnie, zawsze może czymś zaskoczyć. Niestety zazwyczaj jest to zaskoczenie negatywne i w konsekwencji krzywdzące. Nici z obietnic i wspólnych planów. Warto, więc "dobierać" sobie najbliższych przyjaciół z dużą starannością.
         Poniższy obrazek jest teraz na mojej tapecie i za każdym razem, kiedy włączam komputer czytam ten tekst kilka razy, bardzo mi się podoba, bo niby po maturach, a jeszcze nic nie jest wiadome. To takie malutkie uzupełnienie pierwszego akapitu. Tak naprawdę, to staram się przestać spinać. Czasem niezamierzone rozwiązanie może być tym lepszym :) No i nie mogłam się powstrzymać.


Mimo tego, pozdrawiam z pozytywnym nastawieniam.
(Hej, mam 4 miesiące wakacji!)
Katarzyna.

piątek, 24 maja 2013

Plan na wakacje.

 
© deviantart
© deviantart
    Pogoda: mokro, pochmurnie, chłodno. Zupełnie nie tak, jak miało być. Nawet moja chęć do rozruszania tych wakacji tego nie przebije. Bo w ostatnich dniach zdecydowałam, że muszę coś z tym zrobić. Zostały mi 4 miesiące wakacji (zanim pójdę do pracy to co najmniej dwa), a z moim dotychczasowym trybem życia i lenistwem prawdopodobnie prawie cały ten okres spędziłabym w domu. Dlatego też sporządziłam mój wyjątkowy plan. No dobra, może nie aż tak wyjątkowy, ale musi mi pomóc.
      Po pierwsze i najważniejsze, mam zamiar wstawać umiarkowanie wcześnie i wcześniej niż zazwyczaj kłaść się spać.  Zwłaszcza, że ostatnio ten tryb trochę mi się przestawił i zaczęłam budzić się z bólem głowy. W ten sposób uda mi się też załapać jak najwięcej dnia, no i jak to się mówi: kto rano wstaje temu Pan Bóg daje. Chyba muszę zaznaczyć, że to moje 'umiarkowanie' oznacza po 10 i przed 11, żebyście nie pomyślały, że będę się tu nie wiadomo jak poświęcać. W końcu mam wakacje.
     Po drugie, wychodzić. Co najmniej raz dziennie. Ogarnąć się, umalować, wystroić i ruszać. A wiadomo, może ktoś czeka na mnie za rogiem? W to oczywiście nie bardzo wierzę, ale na pewno na złe mi to nie wyjdzie. No i trzeba załapać trochę słońca po maturalnym kuciu oraz wykorzystywać wolny czas póki go mam! Bo potem znowu kucie i jeszcze raz kucie.
     Po trzecie, dbać o organizm. W końcu kiedy jak nie teraz, gdy mam dostęp do sokowirówki, każdego rodzaju herbaty na jaki stać rodziców i zdrowego jedzenia, które kupują rodzice. Tyle w końcu się słyszy o biedzie studentów. A Mama już mi współczuje, jak ja sobie poradzę bez niej. No cóż, ja się zastanawiam, jak to ona poradzi sobie beze mnie :) No i wreszcie kiedy jak nie teraz mam czas, żeby nałożyć maseczkę, odżywkę na włosy i posiedzieć w wannie godzinę, relaksując się przy kobiecej książce. Właśnie teraz.
     A teraz troszkę realizmu. Zanim wdrożę się w to wszystko pewnie miną moje wolne 4 miesiące. ALE warto choć postarać się i spróbować. Bo podobno jeśli coś robimy przez miesiąc to potem już nie musimy nawet o tym pamiętać, a nasz organizm wie. Co do tego pewna nie jestem, ale zobaczymy!

No, a jeśli będzie szło gorzej, to zaraz przypomnę sobie Pandę (mistrza organizacji) lub Louisa (mistrza czerpania z życia, o którym zresztą na pewno napiszę) i już mam motywację :)
Pozdrawiam!
◄| Kinga |►

niedziela, 19 maja 2013

Maturalne sprawozdanie.

          Witam :) Z tym szablonem jest coś nie tak, bo nagłówek nie leży tak jak powinien, jest za mały, lecz gdy się go "rozciąga" kolory się zmieniają na jaśniejsze i nie pasuje to już do tła...pokombinujemy, ale specami od szablonów nie jesteśmy :P Już właściwie od piątku cieszę się najdłuższymi wakacjami życia, Kinga ostatni egzamin ma jutro-ustny język polski. Mam zamiar przedstawić Wam maturalne sprawozdanie :)
Wtorek, 7 maja.
Egzaminy rozpoczęły się oczywiście językiem polskim, wypracowanie na podstawie Przedwiośnia. Nie byłam zadowolona, szczerze liczyłam na Zbrodnię i karę, ale cóż tam polski. Wypracowanie napisałam nienajlepsze, ale zdać-zdam :P Pierwsza część to tekst popularno-naukowy, po egzaminie pojawiały się komentarze odnośnie tego tekstu : "Przychodzę na polski, a tam fizyka". Słyszałam, że poproszono samego autora tego tekstu o udzielenie odpowiedzi na pytania i "zdał" tylko na 70%. Trochę paranoja, nie wbił się w klucz.
Środa, 8 maja.
Matematyka poszła mi fantastycznie! Dla własnej ambicji chciałam zdać na minimum 80%. Ambicję zaspokoję, nawet z porządną nawiązką ;D. Różne były głosy, a ja wyrażam tylko i wyłącznie swoje zdanie i odczucia względem trudności. Otóż, było tak proste, że aż do tej pory czasami się dziwię, nie mogłabym sobie wyśnić łatwiejszej matury z matematyki :) Skłoniło mnie to do decyzji złożenia papierów do Warszawy, gdzie podstawową matematykę dodatkowo punktują na medycynę :) Można też wybrać podstawową fizykę, ale tego nie zdawałam.
Czwartek, 9 maja.
Eh, na angielskim nie poszło mi fantastycznie, słuchanie było jak dla mnie jakieś dziwne, zazwyczaj na tym nie traciłam, ale teraz pewnie zgubię coś tam..., no ale nie ma co się martwić, bo Kinga pewnie uratuje naszą blogową dumę i zaliczy na 100%, no ewentualnie baaardzo blisko tego wyniku :)
Poniedziałek, 13 maja.
Ustny angielski. Stresowałam się jak nie wiem co ;O. Nie mówiliśmy zbyt dużo, toteż czułam strach, z egzaminu wyszłam z płaczem, ale zdałam na 25/30, czyli całkiem nieźle :) Kinga 30/30, heh, cóż za niespodzianka :P
Wtorek, 14 maja.
Rozszerzona chemia, czyli jeden z najważniejszych dni w moim dotychczasowym życiu. I co się okazało? Zrobiłam kilka tysięcy zadań, poświęciłam na to ogrom czasu, zrobiłam wszystkie publikowane matury, a tu dali coś takiego...Niektóre zadania są pewniakami, wydawały się być pewniakami, jednakże zrobili nam tak nietypową maturę, że przez kilka dni bałam się sprawdzić poprawne odpowiedzi. Chemią miałam sobie odrobić ewentualnie trochę niższy wynik z biologii. Matura nie jest sprawiedliwa. Po egzaminie poszłam wypłakać się w poduszkę, a ona dzielnie przyjęła cios w postaci morza łez.
Środa, 15 maja.
Ustny polski. Poszłam z przekonaniem, że po chemii nic mnie nie złamie. Uczyłam się dopiero w dniu zdawania, bo miałam na 16.30. Improwizowałam, nie zależało mi i dlatego wynik też nie jest dobry, ale grunt to zdać to dziadostwo, którego jedynym zadaniem jest zestresowanie ucznia. Zostałam wymaglowana pytaniami o Kochanowskim. Wynik 14/20.
Piątek, 17 maja.
Rozszerzona biologia, następny najważniejszy dzień mojego życia. Czułam, że nic nie umiem, miałam koszmary o tym, że nie zauważyłam dwóch stron zadań i wyszłam po połowie godziny, jakaś kobieta śpiewała greckie piosenki na sali gimnastycznej. Dziwne. Bałam się tak porządnie dopiero jak zasiadłam w ławce. Matura była przyjemna, nic z kosmosu tak jak na chemii. Jedyne czego się obawiam to to, że do takiej matury dadzą nam klucz odpowiedzi nie z tej ziemi, teraz tylko czekać. Z biologią jest podobnie jak z polskim-musisz się wbić w klucz. Niewiarygodnie głupie, ale taki jest system, do którego chcąc, nie chcąc trzeba się dopasować.

          Jakie mam przeczucia? Z kierunkiem lekarskim będzie ciężko, bo... chemia (uhhh!) , mam jednak nadzieję, może obniżą progi, bo matura jednakowa dla wszystkich była, muszą zapełnić uczelnie. W taki sposób się pocieszam. No i w Warszawie podratuje się matematyką. Farmacja jest raczej w zasięgu. Jeśli jednak nie wyjdzie, ani z tym, ani z tym to poprawiam. Nie ma sensu studiować czegoś, co mnie nie interesuje. Oczywiście myślę, że takiej potrzeby nie będzie i dostanę indeks Uniwersytetu Medycznego już w tym roku :)  
          Moje plany na wakacje. Jestem w trakcie opracowywania Projektu Summer 2013, pomysł Pandy( notfreakylife) :) Priorytetem jest znalezienie pracy, mam pewną szansę. Powiem jeśli uda mi się ją wykorzystać, z pracą jest okropnie ciężko. Do tego zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna i nauka języków (może zacznę dodatkowo hiszpański, myślicie, że sama dam sobie radę z nowym językiem?).

Pozdrawiam,
Katarzyna.

niedziela, 5 maja 2013

Problemy dzieci.

     I oto kończy się ostatni tydzień przed maturami. W piątek będę miała wszystko co najgorsze za sobą i - jak nie ciężko się tego domyślić - nie mogę się doczekać! Kasia ma trochę inną sytuację i najważniejszych dla siebie matur nie zdaje w tym tygodniu. W sumie mogę jej tego pozazdrościć, ale z drugiej strony chcę, aby te egzaminy jak najszybciej się skończyły.
     Ogólnie cały ten tydzień był bardzo dziwny. Głównie dlatego, że podczas wielu miesięcy chodzenia do szkoły nie zdarzało mi się tyle dni z rzędu spędzić nie wychodząc z domu. Po pierwsze nie chciało mi się z niego wychodzić. Ani przebierać, ani malować, ani czegokolwiek robić z włosami... Co właściwie jest zrozumiałe jeśli na zewnątrz panuje pochmurna pogoda i deszcz. Ale były też słoneczne dni, gdzie widząc piękny poranek przewracałam się na łóżku z boku na bok i jak tylko się udało - spałam do południa. Dochodzę jednak do wniosku, że te dni lenistwa były mi bardzo potrzebne. Powoli zaczęłam przyzwyczajać się już do tego, że szkoła się skończyła. I wiem, że wielu ludzi mnie w tym nie zrozumie, ale koniec szkoły było dla mnie czymś naprawdę okropnym. Teraz już przestałam się tym dołować.
© coneq
© coneq
Przestałam także w związku z tym, że moja głowa zajęta była problemem dziewczynki ze świetlicy, w której pomagam. Gdy tylko zaszłam tam w poniedziałek, okazało się, że znowu wytworzyły się dwie grupy. [Swoją drogą zastanawiam się, czy to grupowanie w dorosłym życiu zostaje nam z dzieciństwa, czy jako dzieci obserwujemy to u dorosłych?]. Grupa pierwsza to ta dziewczynka, a druga - cała reszta dzieci ze świetlicy. Okazało się, że moja towarzyszka (ponieważ oczywiście nie mogłam zostawić jej samej), powiedziała swojej koleżance kto podoba się innym dziewczynkom. I jej koleżanka powiedziała to temu chłopakowi. W związku z tym wszyscy odwrócili się od niej, będąc zdania, że 'zawsze wszystko rozgada' (choć jak ich znam 'rozgadała' po raz pierwszy i nikt nie będzie potrafił podać przykładu innej takiej sytuacji). Gdyby nie to, że za tydzień zapomną o całej sprawie, pomyślałabym, że świat im się zawalił. I na zawsze już odtrącą moją małą koleżankę. Na szczęście i nieszczęście to później dopiero ludzie stają się tacy bezwzględni. I wtedy już nie tak łatwo zapomnieć kto co komu zrobił. A dzieci? Pogodzą się w mig i zapomną o całym zdarzeniu. Jakże im tego zazdroszczę!

Niestety w związku z maturami  przez najbliższa dwa tygodnie nie będziemy tu pisać.
Odezwiemy się już  po wszystkim, mam nadzieję z dobrymi przeczuciami.
Ale odwiedzać Was wciąż mam zamiar, muszę się też od swojego życia trochę odrywać :)
I oczywiście wszystkim świętującym życzymy WESOŁYCH ŚWIĄT!
Pozdrawiam,
◄| Kinga |►