Mieliśmy dostać fajne czapki z logo szkoły, takie podobne do tych na amerykańskich filmach, ale drugie klasy poskąpiły pieniędzy i dostaliśmy długopisy z napisem: Po pierwsze - zdać. Matura 2013. (my w drugiej klasie płaciliśmy za czapki). Dobrze, że z czarnym wkładem, przynajmniej niedługo się przyda. Dostałam też książkę za świadectwo z czerwonym paskiem (4,93), wielką, piękną i ciężką - z historii. Nie ma słów, które mogłyby opisać bezsens tego podarunku. Ludzie jestem na biolchemie, więc dlaczego oni obdarowują nas książkami z historii? Gdy to zobaczyłam to od razu pomyślałam, że mój tato się zainteresuje. Nie pomyliłam się :) Powiedział, że to interesująca książka, ale dostrzega bezsens dawania ich uczniom klasy, w której ubóstwiają biologię i chemię, a nie historię :D Szczerze mówiąc to jestem cienka z historii, mimo iż miałam celujący (moja wychowawczyni uczy tego przedmiotu, więc połowa klasy miała celujący), czasem mnie to przeraża, więc może na wakacjach otworzę ją ze dwa lub trzy razy. MOŻE. Dostałam też książkę, o której wspominałam wcześniej od mojej przyjaciółki, Eweliny. Igrzyska śmierci. Jestem zadowolona, bo mam ją na liście książek, które chcę przeczytać, więc trafiła w punkt :) W zeszłą niedzielę kupiłam sobie Hobbita w Biedronce :) Też widniał na mojej liście. Dostałam także prezent od mojej przyjaciółki, Sylwii, bransoletkę. Ostatnio niewiele czasu spędzamy razem, bo większość poświęcam nauce i odpoczynkowi. No i słucham audiobooka "Gra o tron". Wciągnęłam się, ale już wyznaczam granice. Nie więcej niż 1 rozdział dziennie. Zobaczymy co z tego wyniknie. Post wyszedł bardzo długi. Mam nadzieję, że będzie się Wam chciało czytać :) No, a jeśli nie. to się nie dziwię, bo notka jest dosyć osobista. Idę robić jakieś mega przydatne w życiu zadanka z chemii :)
Pozdrawiam,
Katarzyna.