sobota, 20 kwietnia 2013

Podsumowanie.

© shazie28
     Czas oderwać się choć na trochę od kolejnych opowieści o Jeszui i Piłacie. Ustna matura z polskiego już zaczyna mnie męczyć, a mam do niej jeszcze równo miesiąc. Na szczęście sam temat (motywy biblijne) jest na tyle ciekawy, że rekompensuje mi pisanie pracy ze znienawidzonego przedmiotu.
     Ogólnie wszystko ostatnio widzę albo przez pryzmat końca roku albo matury. Szczerze nie chce mi się kończyć liceum i nie chcę tych długaśnych wakacji. Mam nadzieję, że za tydzień na zakończeniu roku się nie poryczę. To by dopiero było. Już i tak czuję się dziwnie, gdy wszyscy wokół zwiewają z lekcji a mi się zwyczajnie nie chce. Wręcz na odwrót, wolałabym zatrzymać czas i siedzieć w szkole do wieczora. A choć wiele razy narzekam na swoją klasę, na ich głupie, dziecinne zabawy, to i tak będę za nimi tęskniła. Nikt już nie będzie mi zabierał rzeczy z ławki, nie będę się musiała chować przed latającymi w powietrzu gumkami albo papierami, nikt nie będzie mi odsuwał krzesła gdy próbuję usiąść ani ciągał za włosy, nie będzie gry w "śmierdzącego kartofla". Nie będzie komicznego akcentu faceta od angielskiego, ani docinających sobie w każdej chwili kolegów ani nawet gadania z dziewczynami byle o czym na matmie... Już tęsknię.
     Dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę jak bardzo nie chce mi się tych wielkich zmian. W ogóle ich nie lubię. Jeśli chodzi o małe, jak remont lub coś w tym stylu, to OK. Ale żeby przeprowadzać się do innego miasta, mieszkać najpewniej z obcymi ludźmi i zmieniać szkołę na kompletnie inną z zerową liczbą znajomych? O nie, to już troszkę większa zmiana. Dlatego pojawił się w tym tygodniu nowy dylemat - które miasto wybrać? Z lepszym kierunkiem, ale dalej i bez znajomych, czy z gorszym, ale bliżej i z rodziną? Powiem Wam, że nie mam pojęcia.
     Ostatnio koleżanka powiedziała mi, że boi się, że gdy zmieni się jej otoczenie to i ona się zmieni. A bardzo by tego nie chciała. Teraz przeszło to i na mnie i też zaczynam się tego obawiać. Na pewno bardzo zmieniłam się w samym liceum. I nie tylko ja to zauważyłam, bliscy czy mniej bliscy wolą mnie dzisiejszą. W sumie nie mogłam się nie zmienić. Bo liceum było zarówno najgorszym jak i najlepszym dla mnie dotychczasowo czasem. Oby to co przyjdzie potem, było jeszcze lepsze ☺☻

Aha, teraz zauważyłam, że zarówno wcześniejszy post Kasi jak i ten są podobne. Ale teraz chyba nie byłabym w stanie napisać czegokolwiek ciekawszego, zbyt duży mętlik w głowie w związku z tym wszystkim. Następnym razem postaram się zmienić temat ;*


◄| Kinga |►

12 komentarzy:

  1. Do ustnej matury nie trzeba się zbyt długo przygotowywać. :) Wszyscy ją zdają bez problemu, a wyniki i tak nigdzie się nie liczą. :) Ja nawet nie pamiętam, ile miałam punktów xD Także głowa do góry i nie stresuj się;)

    Ciekawa jestem, jak to u ciebie będzie. Ja miałam tak samo, ale teraz po upływie roku wcale tak tego nie odczuwam. To po prostu nowy etap w moim życiu, z nowymi ludźmi, otoczeniem i zachowaniem. Tak. Zachowanie też się zmienia. :) U mnie każda szkoła to inny etap i między nimi jest ogromna przepaść. ALe nie są to zmiany na gorsze. Po prostu zmiany. Czasem się tęskni za przeszłością,ale wraz z upływem dni wspomnienia bledną, kontakty się rozluźniają i każdy ma swoje sprawy. :)
    Najważniejsze to mieć wokół siebie fajnych ludzi i życie samo jakoś się ułoży (dlatego nie omijaj spotkań integracyjnych na studiach! :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj pociesza mnie to, że wyniki się nie liczą :) Tak samo jak z angielskiego, choć z tym akurat mam nadzieję lepiej sobie poradzę.
      Niedługo na pewno napiszę jak to się poukładało z tymi studiami, na pewno jak minie pierwszy szok będzie łatwiej. W ogóle bez sensu się czuję tak się przejmując skoro wiadomo, że za jakiś czas zmiany te nie będą miały wielkiego znaczenia :)
      Masz rację, w sumie nawet kontakty ze znajomymi z gimnazjum się rozluźniły, a na ich miejsce przecież pojawili się nowi ludzie ;)
      I nie, nie mam zamiaru omijać spotkań :D Z doświadczenia wnioskuję, że pierwsze spotkania z grupą ludzi są kluczowe, bo wtedy chyba się jakoś parujemy z kim potem będziemy się trzymać, nie masz takiego wrażenia? :)

      Usuń
    2. Poradzisz sobie, bo zarówno ty, jak i Kasia, ostro się przygotowujecie do tej matury, także będzie dobrze:)
      Dokładnie i teraz będzie tak samo. :) U mnie bylo kilka spotkań integracyjnych, jedno duże dla całego roku i na drugi dzień dla grupy (ok. 30 osob w grupie). I te osoby, które były na drugi dzień właśnie bardziej się trzymały ze sobą. Chociaż zawsze najpierw jest etap mylnych pierwszych wrażeń. :D Potem się migracje zaczynają i są grupki. A te osoby, które nie były na spotkaniu trzymały się z boku i nikt do tej pory nie pamięta ich imion :( Przykre trochę,ale cóż :D

      Usuń
    3. Obyś miała słowo prorocze :D
      O, wolałabym, żeby ktoś jednak pamiętał moje imię :p Więc wiem już co zrobić pierwsze na studiach, ruszyć do poznawania nowych ludzi :)

      Usuń
    4. Tak, koniecznie! Plus nikogo nie obgaduj na początku,bo nigdy nie wiadomo, kto jest kim tak naprawdę:) Czasem dopiero po semestrze się okazuje,ze ktoś jest jednak zajebisty, a ktos inny nie:)

      Usuń
    5. Z tym obgadywaniem to staram się pilnować i na co dzień :P Bo na swoim przykładzie nienawidzę gdy ktoś jest dla mnie miły a potem za plecami język mu lata. Mam nadzieję, że mojego postanowienia, żeby nie mówić nic złego na ludzi, nie zmieni nowe środowisko :)

      Usuń
  2. Koniec liceum to trudy czas, czas pożegnań, ale i wyboru nowej drogi. Co do kierunku studiów, wybierz taki który Cię interesuje, bo i tak poznasz nowych ludzi, na pewno będą oni inni, ale i znajdziesz nowych przyjaciół :) Studia to czas samodzielności, odkrywania siebie. Fajny czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za radę :) Oczywiście masz rację, tylko tchórz się czasem we mnie odzywa i doradza bycie blisko rodziny. Jak wyjdzie zobaczymy, na razie pojęcia nie mam ;o
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Też chciałabym wrócić się do liceum - najpiękniejsze lata.
    A jesli chodzi o podjęcie decyzji to nigdy nie kieruj się tym czy będą tam znajomi czy nie. Zawsze można poznać nowych. Ja idąc na studia na całej uczelni nikogo nie znałam i nie żałuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też już chciałabym wrócić, choć nawet na dobre nie odeszłam :p Właśnie o to chodzi, że nie sami znajomi będą w tym mieście a też i moja rodzina. Znajomych da się szybko zmienić, ale gdy jest ktoś z tych najbliższych to decyzja jakoś staje się trudniejsza.. Sama nie wiem, złożę papiery i zobaczymy :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Tak dla mnie ostatni miesiąc szkoły średniej to był najdłuższy miesiąc z całej edukacji. Bogu dzięki już od dwóch lat jestem na studiach. :)

    A co do mojego wpisu moją intencją nie jest nikogo urazić, raczej wskazać myślenie osoby, która jest bardzo ortodoksyjna w poglądach i uważa, że "moja prawda jest najmojsza" i nie dopuszcza tego, że inni mogą mieć inny pogląd na swoje życie. Miałam na myśli te wszystkie mentalne mohery, których niestety jest dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już bym chciała być! :)
      W takim razie zwyczajnie źle to zrozumiałam :) Rzeczywiście ludzie często uznają swoje racje za jedyne i upierają się przy nich aż nadto. Niestety są tak zaślepieni wiarą, że zapominają o jej najważniejszych wartościach.

      Usuń

Dziękujemy za komentarz :)