Przyznaję, że trochę ostatnio zaniedbało mi się bloga. Właściwie miałam cały długi tydzień, ażeby wziąć się za napisanie czegoś po Kasi. Ale jak to zazwyczaj z moją motywacją do rzeczy nieobowiązkowych - nie ma jej. Właściwie to wczoraj nie okazało się być dla mnie najlepszym dniem, nie wspominając o innych bliskich mi osobach. Prawie pół dnia udało mi się spędzić w nogach szpitalnego łóżka babci, co najdziwniejsze w tej samej sali co sprzed roku. Tak więc czas ten zleciał mi na modleniu się w myślach, bo właściwie i tak nie wiedziałam co powiedzieć na głos. Wszystko spoko babciu, zaraz wstaniesz? Chciałabym, ale na pierwszy rzut oka widziałam, że jej stan jest ciężki.
© coneq |
Niestety chcąc być szczerą muszę przyznać, że nigdy z babcią nie utrzymywałam najlepszych kontaktów. Po prostu nie ma między nami tej większej więzi, która czasami łączy wnuczków z dziadkami. Może to przez różnicę pokoleń zawsze wydaje mi się, że jesteśmy z innych światów? Zdaje mi się, że tak jest po części. Ale mam wrażenie, że jeśli dziadkowie są bardzo blisko swoich wnuczków, to zazwyczaj nie dzieje się ot tak sobie, a właśnie po to by wypełnić jakąś lukę. No i u mnie tej właśnie luki nigdy nie było, rodzice są razem, rodzeństwo też blisko domu. Nie czułam więc nigdy większej potrzeby utrzymania bliskich stosunków z nieco dalszą rodziną.
© coneq |
Ten krótki opis moich stosunków w rodzinie pojawił się jednak nie bez powodu. Bo może i babcia nie jest mi najbliższą rodziną... ale nagle stała się nią w momencie, gdy okazało się, że cierpi. Chyba do tej pory nie widziałam zbyt wielu rzeczy tak poruszających jak oglądanie babci przenoszonej na wózek przez mojego brata. I jej kruchości, delikatności. Mam wrażenie, że patrząc na nią w tym stanie, wytworzyła się między nami zupełnie nowa więź i nie ma w niej mowy o patrzeniu na nasze stare stosunki. Czuję, że mało już jest w niej nadziei i że mało przypomina żywiołowego człowieka jakim była.
Przeczytałam sobie ten post po raz któryś i przyznam,
że nie chciałam, żeby wyszedł smutny.
Mam po prostu wielką nadzieję, że babcia wyjdzie cało z choroby :)
◄| Kinga |►
© dziękuję coneq.blogspot.com za cudne ikony :)
Czasami pewne wydarzenia zmieniają podejście do pewnych osób
OdpowiedzUsuńoj tak, zdarza się to czasem, ale tym razem muszę przyznać, że dosyć drastycznie mi się zmieniło podejście:)
UsuńNie wiem co napisać,aby cie pocieszyć. Myślę,że tego typu słowa są zbędne, bo żyjemy w świecie bez złudzeń. Relacje z innymi ludźmi to najdziwniejsza rzecz na świecie,ale gdybym mogła oddać niektórym ludziom chociaż po roku własnego życia, nawet kosztem skrócenia mojego, to bez wahania oddałabym nawet 10-20lat. Nienawidzę chorób i śmierci, nienawidzę tego,że nasi bliscy kiedyś odejdą. Że minął ten beztroski czas, gdy umierali jedynie starzy sąsiedzi z klatki obok.
OdpowiedzUsuńTeż nienawidzę śmierci, choć jestem osobą bardzo wierzącą i wiem, że potem nadejdzie coś cudownego. Chciałabym patrzeć na choroby i umieranie przez pryzmat właśnie religii, jednak w realnym życiu to się okazuje strasznie trudne. Nie wyobrażam sobie nawet jak czułabym się, gdyby coś stało się mojej mamie, tacie czy rodzeństwu. Ale nie jest to na szczęście ważne w tym momencie i muszę pamiętać, aby cieszyć się z tego każdego dnia:)
Usuńpozdrawiam;*
Religia bardzo ułatwia takie sprawy. Ja jestem ateistką i uważam,że największą wadą bycia niewierzącą jest własnie kwestia śmierci. Bo ja nie czekam na nic cudownego, ja sama nie mam pojęcia, co się wydarzy, jak to będzie, itd. Ciężko to w ogóle ogarnąć. A ile nocy przez to przepłakałam... Teraz już trochę przywykłam do moich mysli,ale jak mam gorszy nastrój to nie jest zbyt ciekawie.
UsuńA u mnie właśnie jest tak,że o mame, babcie czy siostrę raczej się nie martwię,ale tata... cóż...
No nic, odgońmy ponure myśli! Co ma być,to będzie, nie psujmy sobie niepotrzebnie humorku:)
Pozdrawiam:)
Rzeczywiście religia to wszystko ułatwia, choć i ma swoje wady - czasami za bardzo układa za nas światopogląd. Wszystko jest określone i nie ma zaakceptowania tylko części religii, musisz akceptować dokładnie wszystko co narzuca ;)
UsuńW tym przypadku jednak nie wiem czy potrafiłabym poradzić sobie z tą pustką o której piszesz :/ Mam nadzieję, że nie będziesz się tym zbyt wiele martwić:) I że z tatą wszystko będzie w porządku!
I też już odganiam te myśli, nie warto się niczym zamartwiać:) Pozdrawiam ;D
Dziękuję Kochanie za głos, twój głos. zgadzam się dość mamy szarości, ja w swoim szablonie musiałam użyć tych barw aby trochę się ożywić. Dziękuje za pobranie miło je u Ciebie widzieć i mam nadzieję że nie ostatni raz ;))
OdpowiedzUsuńz pewnością nie ostatni raz. a nawet Ci powiem, że jak nie będę wiedziała o czym napisać, to po prostu spojrzę na twoje ikony i już pojawia się masa pomysłów;*
UsuńCzasami w smutku i refleksji warto właśnie się zastanowić co z naszą egzystencją, ja miesiąc temu straciłam bliską mi osobę, uświadomiłam sobie czym jest śmierć, oraz tęsknota. Życie cały czas nasz czegoś uczy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie 'życie to otwarta księga' i cały czas dowiadujemy się czegoś nowego. I przykro mi, że straciłaś bliską Ci osobę. Mam nadzieję, że z czasem zatrze się ta tęsknota:/
UsuńZdecydowanie księga, którą przeczytać można tylko raz.
UsuńMasz szanse zmienić Waszą relację, nadać jej nowy bieg. Trudno pogodzić się z przemijaniem, kruchością ludzkiego ciała. Mam nadzieje że Babcia wróci do sił i zdrowia :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, szansę chciałabym wykorzystać :) I dziękuję za miłe słowa, też mam wielką nadzieję :)
UsuńCóż za zbieg okoliczności z kazaniem kościelnym jednak coś w tym jest.Całe życie to jedna wielka nauka ;) Czekam więc na kolejny tym razem optymistyczniejszy post ;)
OdpowiedzUsuńJa też czekam w końcu na jakiś optymistyczny:) Albo Kasia taki napisze, bo teraz jej kolej na post, albo przez siłę postaram się znaleźć jakikolwiek pozytywny temat :)
Usuń