Witam :) Z tym szablonem jest coś nie tak, bo nagłówek nie leży tak jak powinien, jest za mały, lecz gdy się go "rozciąga" kolory się zmieniają na jaśniejsze i nie pasuje to już do tła...pokombinujemy, ale specami od szablonów nie jesteśmy :P Już właściwie od piątku cieszę się najdłuższymi wakacjami życia, Kinga ostatni egzamin ma jutro-ustny język polski. Mam zamiar przedstawić Wam maturalne sprawozdanie :)
Wtorek, 7 maja.
Egzaminy rozpoczęły się oczywiście językiem polskim, wypracowanie na podstawie Przedwiośnia. Nie byłam zadowolona, szczerze liczyłam na Zbrodnię i karę, ale cóż tam polski. Wypracowanie napisałam nienajlepsze, ale zdać-zdam :P Pierwsza część to tekst popularno-naukowy, po egzaminie pojawiały się komentarze odnośnie tego tekstu : "Przychodzę na polski, a tam fizyka". Słyszałam, że poproszono samego autora tego tekstu o udzielenie odpowiedzi na pytania i "zdał" tylko na 70%. Trochę paranoja, nie wbił się w klucz.
Środa, 8 maja.
Matematyka poszła mi fantastycznie! Dla własnej ambicji chciałam zdać na minimum 80%. Ambicję zaspokoję, nawet z porządną nawiązką ;D. Różne były głosy, a ja wyrażam tylko i wyłącznie swoje zdanie i odczucia względem trudności. Otóż, było tak proste, że aż do tej pory czasami się dziwię, nie mogłabym sobie wyśnić łatwiejszej matury z matematyki :) Skłoniło mnie to do decyzji złożenia papierów do Warszawy, gdzie podstawową matematykę dodatkowo punktują na medycynę :) Można też wybrać podstawową fizykę, ale tego nie zdawałam.
Czwartek, 9 maja.
Eh, na angielskim nie poszło mi fantastycznie, słuchanie było jak dla mnie jakieś dziwne, zazwyczaj na tym nie traciłam, ale teraz pewnie zgubię coś tam..., no ale nie ma co się martwić, bo Kinga pewnie uratuje naszą blogową dumę i zaliczy na 100%, no ewentualnie baaardzo blisko tego wyniku :)
Poniedziałek, 13 maja.
Ustny angielski. Stresowałam się jak nie wiem co ;O. Nie mówiliśmy zbyt dużo, toteż czułam strach, z egzaminu wyszłam z płaczem, ale zdałam na 25/30, czyli całkiem nieźle :) Kinga 30/30, heh, cóż za niespodzianka :P
Wtorek, 14 maja.
Rozszerzona chemia, czyli jeden z najważniejszych dni w moim dotychczasowym życiu. I co się okazało? Zrobiłam kilka tysięcy zadań, poświęciłam na to ogrom czasu, zrobiłam wszystkie publikowane matury, a tu dali coś takiego...Niektóre zadania są pewniakami, wydawały się być pewniakami, jednakże zrobili nam tak nietypową maturę, że przez kilka dni bałam się sprawdzić poprawne odpowiedzi. Chemią miałam sobie odrobić ewentualnie trochę niższy wynik z biologii. Matura nie jest sprawiedliwa. Po egzaminie poszłam wypłakać się w poduszkę, a ona dzielnie przyjęła cios w postaci morza łez.
Środa, 15 maja.
Ustny polski. Poszłam z przekonaniem, że po chemii nic mnie nie złamie. Uczyłam się dopiero w dniu zdawania, bo miałam na 16.30. Improwizowałam, nie zależało mi i dlatego wynik też nie jest dobry, ale grunt to zdać to dziadostwo, którego jedynym zadaniem jest zestresowanie ucznia. Zostałam wymaglowana pytaniami o Kochanowskim. Wynik 14/20.
Piątek, 17 maja.
Rozszerzona biologia, następny najważniejszy dzień mojego życia. Czułam, że nic nie umiem, miałam koszmary o tym, że nie zauważyłam dwóch stron zadań i wyszłam po połowie godziny, jakaś kobieta śpiewała greckie piosenki na sali gimnastycznej. Dziwne. Bałam się tak porządnie dopiero jak zasiadłam w ławce. Matura była przyjemna, nic z kosmosu tak jak na chemii. Jedyne czego się obawiam to to, że do takiej matury dadzą nam klucz odpowiedzi nie z tej ziemi, teraz tylko czekać. Z biologią jest podobnie jak z polskim-musisz się wbić w klucz. Niewiarygodnie głupie, ale taki jest system, do którego chcąc, nie chcąc trzeba się dopasować.
Jakie mam przeczucia? Z kierunkiem lekarskim będzie ciężko, bo... chemia (uhhh!) , mam jednak nadzieję, może obniżą progi, bo matura jednakowa dla wszystkich była, muszą zapełnić uczelnie. W taki sposób się pocieszam. No i w Warszawie podratuje się matematyką. Farmacja jest raczej w zasięgu. Jeśli jednak nie wyjdzie, ani z tym, ani z tym to poprawiam. Nie ma sensu studiować czegoś, co mnie nie interesuje. Oczywiście myślę, że takiej potrzeby nie będzie i dostanę indeks Uniwersytetu Medycznego już w tym roku :)
Moje plany na wakacje. Jestem w trakcie opracowywania Projektu Summer 2013, pomysł Pandy(
notfreakylife) :) Priorytetem jest znalezienie pracy, mam pewną szansę. Powiem jeśli uda mi się ją wykorzystać, z pracą jest okropnie ciężko. Do tego zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna i nauka języków (może zacznę dodatkowo hiszpański, myślicie, że sama dam sobie radę z nowym językiem?).
Pozdrawiam,
Katarzyna.